Dziś mój komputer po raz kolejny poprosił mnie o systemową aktualizację, proponował jeszcze przystosowanie niektórych programów ale świadomie zrezygnowałem. Tę decyzję odłożyłem na przyszły tydzień. Mój system przypominał mi przez resztę dnia, że czuje się zdezaktualizowany, czyli przestarzały. Nie do końca go rozumiem, przecież minęło raptem kilka godzin od poprzedniej reorganizacji. Wciąż potrzebuje aktualizacji, tak jak ja tlenu. Biorę udział w jakimś dziwnym procesie nieustannego doskonalenia. Mam 33 lata więc kalendarzowo nie jestem jeszcze starym człowiekiem. Są tacy, którzy twierdzą, że jest taka starość, która przychodzi bez względu na wiek. Jej definicja zamyka się w niewykazywaniu inicjatywy albo wyraża się w poddawaniu jakiejś czynności. To znaczy taki czas kiedy nic
w nim nie robisz, taka bezczynność. Inni ujmują ją jako stan bardzo zmienny, zależny od systemu jaki wewnątrz nas buduje się. Starość to jest to, co w nas siedzi i nas paraliżuje, czyli negatywnie porusza do głębi. To jest to, co nas unieruchamia duchowo i cieleśnie. Starość powoduje, że człowiek w swej anatomii kurczy się a w swej bierności rozwija się.
Od wczesnego dzieciństwa wszyscy dookoła starają się wzmacniać koncept samego siebie. Bez tego nie rozwiniesz się, mówią. Rodzice chcą odkrywać w dzieciach talenty, zdolności
i umiejętności. Potem jest czas przeobrażenia się w młodego człowieka. Duch wtedy jest na dobre rozpalony. Okazuje się, że to kształtowanie konceptu siebie samego w dalszych latach najczęściej zatrzymuje się na pograniczu akademickim. Powinieneś już być nazwany
i odkryty, mówią specjaliści. Taki gotowy, albo „zrobiony” do odegrania roli. Potem już nie łapiesz się do duszpasterstwa. No tak, jest jeszcze wspólnota małżeństw, albo coś dla singli.
Kiedy pytam o to, co jest najważniejsze w życiu osób, które ukończyły 80 czy 90 a nawet 100 lat to najczęściej słyszę banalną odpowiedź, że miłość. Osoby starsze mówią, że duch wtedy „turla się” po ich ciele. Takie są ich wrażenia w tej starości. Jest w życiu człowieka coś, co nie pozwala mu na taką starość. W Babilonie czy w Asyrii była stosowana pewna miara
o dużej wartości. Jej ciężar był zmienny, zależny od systemu pieniężnego na danym terenie. Talent, bo o nim mowa, to dużej wartości jednostka wagowo-pieniężna stosowana właśnie tam, w starożytności. A gdyby tak zważyć starość ówczesnym talentem? – zapytałem. To ile by ważyła? Po tym eksperymencie okazało się, że ciężar talentu starości był zmienny. Zależało to od człowieka oraz od jego kompetencji. Zmienna powiązana była
z doświadczaniem siebie. Ten eksperyment pozwolił na to, aby koło tożsamości wprawiło się w ruch. To tak naprawdę poruszyło duszę, uczucia i ciało. Postrzeganie, uczucia, motywacja, pamięć, myśli oraz wyobraźnia eksperymentowały w kierunku odkrywania swojej tożsamości. Starość nazwała swoje „JA”. Aby to dostrzec potrzebna była luneta zwinięta
z papierowego rulonu. Kiedy przystawiłem ją do prawego oka i przymykałem lewe to widziałem kompetencje mówiące o tym jak sobie poradzić ze sobą. Znacznie chętniej pracujemy nad tym z dziećmi, czy młodzieżą, bo widzimy przyszłość. Jak zorganizować się do perspektywy człowieka po 80 r.ż. i dalej? Kiedy ponownie przymykałem lewe oko już wiedziałem, że do życia będą mi potrzebne przedmioty i w związku z tym ważne są kompetencje rzeczowe. Ponownie oddalając od siebie lunetę spostrzegłem starość wychodzącą z domu, szukającą relacji. Była niesamodzielna i chciała działać. W tak zorganizowanych przestrzeniach odświeżyłem moją starość. Za chwilę muszę wykonać to ponownie. Podobnie jak w moim komputerze w uszach słyszę przypomnienie o talentach, żeby je rozwijać, że mam mało czasu, żeby nie zakopywać.
Poczułem pierwsze płatki śniegu na mojej twarzy. Starość jest jak padający śnieg pomyślałem. Jest w niej tyle radości i świeżości. Mój świat jest przykryty śniegiem. Przecież na starość mamy problemy z postrzeganiem. Zatem jak zobaczę to, co wyświetla się na ekranie? Dostrajam wewnętrzną potrzebę, uczucia i tworzę przestrzeń w której będę mógł samodzielnie poszukiwać swojego własnego „JA”.
Niech mi już nikt nie objaśnia, czym jest starość. Klikam wzrok, słuch, dotyk, równowaga, zapach i smak.